czwartek, 19 maja 2016

Moja górska dusza - wakacyjnie z dzieckiem.

       

         Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. To ostatni moment na robienie świadomych planów :) Rezerwowanie miejsc,szukanie atrakcji. Uwielbiam ten czas! Nie wiem, czy oczekiwanie nie cieszy mnie bardziej niż późniejszy odpoczynek. To odliczanie, układanie, organizowanie. Piję kawę przed komputerem i już widzę siebie w tym jednym, jedynym miejscu. Tym, które chcemy z P. zobaczyć. I od razu kawa smakuje lepiej, wieczorne pogawędki są jeszcze ciekawsze.
        Jesteśmy z P. typem łazików. Zwiedzanie to nasza druga natura. Nie wyremontujemy mieszkania (przez co wygląda jak wygląda ;) ), nie kupimy nowego auta (przez co jeździmy nadal wrakiem), ale przez cały rok odkładamy na wyjazdy. I potem jeździmy i czujemy, że żyjemy!

       Sprawa skomplikowała się nieco jakieś 5 lat temu. Wtedy to, w tym właśnie czasie, okazało się, że już nie możemy sobie pozwolić na każdy wypad, bo pod naszymi skrzydłami rośnie całkiem charakterny, kilkumiesięczny Troll. I do niego trochę trzeba dopasować plany wakacyjne. Pojawiła się nawet myśl, żeby w ogóle wakacje odpuścić. Zadowolić się pobliskim jeziorkiem i nie męczyć z podróżą, aklimatyzacją. Ale, jak na nas przystało, została zduszona w zarodku. Mało tego - nasz wybór padł na Beskidy. Oddalone od domu o 10 godzin drogi. Uffff...

       I cóż mogę rzec? Były to jedne z najwspanialszych wakacji w moim życiu. Beskidy do moja miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy tylko wyłoniły się nieśmiało zza horyzontu, ja już wiedziałam, że będę je kochać miłością nieprzerwaną do końca moich dni. Żadne góry nie zrobiły na mnie takiego wrażenia. Zalesione, bliskie. Jakby otulały podróżnika.


      Szczyrk, w którym znaleźliśmy noclegi u cudownych ludzi, także zachwycił. W pobliżu mały potok, skocznia. Spokój, cisza. Czas płynie tam tak leniwie, że ma się wrażenie, jakby był plasterkiem miodu. A mimo wszystko jest co robić, co oglądać.




W samym Szczyrku piękną budowlą wartą obejrzenia jest Sanktuarium św. Jakuba z końca XVIIIw. Położone na niewielkim wzniesieniu, całe w drewnie. My byliśmy zachwyceni. I znowu - spokój, brak tłumów. Niespotykane... Tylko obłędny wręcz śpiew ptaków. Mieliśmy wrażenie, jakbyśmy cofnęli się w czasie...








        Sama architektura miasteczka zauroczyła mnie totalnie. Odbiega trochę od tego, co widać w wyższych górach. Ale ma swój niezaprzeczalny urok. Niestety, duża część budynków jest zaniedbana albo porzucona. Wokół nich tworzą się barwne, dzikie ogrody, przyroda wchodzi do ich wnętrz. Tworzy to cudowne i smutne jednocześnie obrazy.











     Z Trollem trochę baliśmy się zdobywania gór. Ale nic bardziej mylnego - młody miał niecały rok, nie chodził jeszcze samodzielnie. Był to najlepszy czas na góry (o czym przekonaliśmy się rok później podczas mniej już radosnej wyprawy w Karpaty z chodzącym dwulatkiem). P. zawiązywał młodego w Manduce na plecach i mogliśmy częściowo się powspinać. Kawałek góry zdobywaliśmy dzięki kolejkom, część na własnych nogach. Za to nikt nie odbierze nam wspomnienia zapiekanek jedzonych we mgle na szczycie Czantorii prawie tysiąc metrów n.p.m. :) Drugim szczytem, który można spokojnie z dzieckiem "zdobyć", jest Skrzyczne - 1257m n.p.m. Oba fenomenalne jeśli chodzi o widoki. Mogliśmy tam stać i podziwiać w nieskończoność. Gdyby nie wilczy apetyt Trolla.







         Jeśli znudzi nam się już "górowanie" i cisza, spokojnie można ze Szczyrku zrobić sobie bazę wypadową. Wisła jest niedaleko, my zwiedzaliśmy Oravicę, Cieszyn. Wszystko z małym na plecach lub w wózku. I w ogóle nie sprawiało to problemu, a zwiedzanie z takim kurdupelkiem nabrało nowego wymiaru.


O czym pamiętać jadąc w góry z dzieckiem? Dla mnie to były dwie najważniejsze rzeczy: po pierwsze primo - ciepłe ubrania! Wychodziliśmy ze Szczyrku, gdzie powalały nas upały, a wchodziliśmy na szczyt, gdzie młody musiał mieć kurtkę, czapkę, w nosidle najlepiej rajstopy, bo nogi dyndały leniwie. Po drugie primo - żeby nie zwariować podczas pakowania (które było dla nas pierwszym pakowaniem z Trollem) trzeba pamiętać, że tam też jest cywilizacja i jeśli nie weźmiemy ze sobą tony mokrych chusteczek i zapasu słoików na pół roku, to zawsze możemy tam coś dokupić ;) Tylko powtarzanie tego w kółko spowodowało, że dojechaliśmy na miejsce w względnym spokoju.

I aparat!!! Najlepsza pamiątka :) Zdjęcia robione naszym starym aparatem "idiotem", także musicie wybaczyć jakość. Ale do dzisiaj uwielbiam je przeglądać, wspomnień w nich niesamowicie dużo!


W tym roku po pięciu latach wracamy do Szczyrku. Już z dwójką. Troll pokona trasy na własnych nogach, Niedźwiedź tak, jak niegdyś starszy - czyli na naszych plecach. Wracamy, chociaż moje serce nigdy nie opuściło tego pięknego, magicznego miejsca. Bije tam cały czas i tylko czeka, żebym przyjechała poczuć je na nowo :)

Ps. Cykl wakacyjnych miejsc polecanych będzie na pewno się wydłużał - może kogoś zainspiruje :)


   

1 komentarz:

  1. Wisła, Ustroń, Żywiec, Szczyrk.....to miejsca w ktorych jestesmy przynajmniej 2-3 razy w roku!!! i ciesze sie przeogromnie ze mamy je tak blisko :)

    A z drugiej strony kochamy caluteńką Kotline Kłodzka <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za komentarz :)