Zaczęło się. Ten czas, na który czekają wszyscy - dorośli i dzieci, młodzi i starzy. Zapracowani, leniwce i ci, którzy udają, że go nie lubią. Lato. Wakacje. Czy wstrzelimy się z urlopem w ten czas czy też nam się nie uda - zawsze okres wakacyjny kojarzy się z przyjemnością i swobodą. Mi osobiście za każdym razem kojarzy się z wakacjami z dzieciństwa, które spędzałam u cioci na wsi. I nie było piękniejszych dni od tamtych właśnie...
Na wakacje z chłopakami jeździmy zawsze razem. Nie dlatego, że musimy. Nie dlatego, że przypisujemy do tego jakąś wyższą ideę. My po prostu lubimy jeździć razem, poznawać razem nowe miejsca, przeżywać, pokazywać, uczyć się. Fajne to jest i tyle. Sama sobie nie wyobrażam nie zabrać urwisów na wakacje. Ulubione miejsce w górach już Wam pokazałam, za to dziś zajmę się naszym polskim morzem. Długo objeżdżaliśmy jego brzegi w poszukiwaniu miejsca, które byłoby dla nas jako rodziny idealne. Najczęściej pożerał nas tłum młodziutkich kogucików na polowaniu i ślicznych panienek na wydaniu. Uroczych i głośnych jak my niegdyś ;) Bansujących w takt muzyki, której po zmroku zmuszone jest słuchać całe nadmorskie miasteczko. I dobrze? Dobrze - dla nich, bo na wszystko jest czas. Nam było potrzebne miejsce ciche, przyjazne dzieciom, rodzinne. I taka okazała się Karwia. Mała, cudownie położona, spokojna. Rodzinna!
Dlaczego to miejsce? Woda jest tu niesamowicie czysta, plaża sypka i delikatna. Do morza dodatkowo wpływa rzeczka, która tworzy malutkie, czyściutkie rozlewisko. Takie, które sięga dzieciom góra do pasa, jest nagrzane od słońca. I pozbawione wysokich fal. Idealne do zabawy dla małych dzieci!
Ale zaraz obok już można przeskakiwać przez morskie bałwany. Już można z chichotem zwalczać morskie potwory! Troll uwielbia morze, jest nad nim dziki swoją tylko dzikością i nieskrępowany!
Nie ma wielkiego znaczenia, czy pogoda dopisuje czy nie. Zawsze nad morzem znajdzie się coś do zrobienia. Troll dwa lata temu (bo zdjęcia sprzed dwóch lat właśnie) dostał swój pierwszy aparat i biegał z szaleństwem w oczach po plaży, fotografując swoją wizję przyrody.
Niedaleko, we Władysławowie, znajduje się park z makietami zwierząt morskich naturalnej wielkości. Powiem szczerze, że robi wrażenie!
W samym środku parku, żeby było zabawniej, stoi olbrzymi plac zabaw. Całość położona jest na płaskim, niezalesionym terenie - radzę zaopatrzyć się w kremy z filtrem, coś na głowę i duże ilości wody, bo sklep po drodze jeden...
Ale nawet jeśli pogoda przestaje dopisywać, plaża jest miejscem magicznym i cudownym. Wystarczy troszkę wyobraźni i chęci. My za każdym razem bawimy się wspaniale. Takie dni są dla mnie naładowaniem akumulatorów. Nie spieszymy się nigdzie, wygłupiamy i przytulamy jeszcze więcej niż zazwyczaj. Mam w środku wtedy taki balonik ze szczęściem, który pęcznieje za każdym razem, kiedy spojrzę na swoich chłopaków...
Przypomnę tylko o jednym - morze rządzi się swoimi prawami i strasznie dużo tu badziewek przyciągaczy uwagi dziecka. To jedyna rzecz, która mnie trochę irytuje. Ale kiedy nauczyłam się być trochę bardziej elastyczna i zaczęłam niektóre rzeczy odpuszczać (co nie jest proste, kiedy przez resztę roku człowiek mimo starań ciągle gdzieś biegnie) - nawet badziewka stały się znośniejsze.
Podejrzewam, że jest więcej miejsc na naszym pięknym morzem, które z otwartymi ramionami przyjmą rodziny z dziećmi. My jednak zostajemy wierni Karwii - trzyma ona nasze wspaniałe wspomnienia, jest znana jak własna kieszeń, ale jednocześnie magiczna, cudowna i kojąca. Warto ją odwiedzić i naładować akumulatorki słońcem i dużą ilością jodu. W tym roku mamy zamiar odwiedzić ją już w czwórkę :)